Tatiana Czekalska, Leszek Golec i przebywający w galerii goście

Na początku marca, gdy zbliżała się do Polski epidemia wpadłam w paranoję. Miałam wrażenie, że wszystko, co się planuje w najbliższym czasie (na przykład pójście do kina, restauracji, galerii), trzeba zrobić jak najszybciej, bo za tydzień-dwa będzie już za późno. Dlatego 7 marca wybraliśmy się do Galerii Arsenał, żeby zobaczyć wystawę Tatiany Czekalskiej i Leszka Golca pt. Catering dla najdłużej przebywajacych w galerii gości. Już w następnym tygodniu galeria została zamknięta, tak jak inne instytucje miejskie, szkoły i uczelnie. Tym samym moja paranoja okazała się po prostu przeczuciem. Była to ostatnia chwila na zobaczenie tej ekspozycji.

O wystawie pisze jej kuratorka Bogna Błażewicz:

Fundamentem prac Czekalskiej i Golca jest szacunek dla życia i wynikające z niego rozszerzone postrzeganie świata. Rozszerzone o większą empatię, swego rodzaju ponadreligijną duchowość i poczucie ponadgatunkowej wspólnoty istot żywych i czujących. Artyści często odwołują się do tradycji chrześcijańskiej, choćby poprzez nawiązania do Biblii lub używanie w swoich pracach kościelnych artefaktów, jednak ich życie duchowe wykracza poza ramy teologicznych dogmatów. Stają bardziej po stronie realnego współczucia niż rytuałów, a w surowym, minimalistycznym pięknie zdają się dostrzegać wymiar metafizyczny. 

Catering, XVII w. / 2019

Kuratorka podkreśla również, że tworzący wspólnie od 1996 roku artyści od początku zainteresowani są ekologią i w tym sensie ich twórczość można uznać za pionierską wobec współczesnego posthumanizmu, zaś podczas oprowadzania kuratorskiego dostępnego na Facebooku, określa tę wystawę wegańską.

Wszystkie zgromadzone tu przedmioty pochodzą z recyklingu, kupione zostały przez artystów na pchlich targach czy w antykwariatach. To przedmioty liturgiczne, fragmenty wyposażenia kościołów, ikony, księgi sakralne, które zyskują dzięki działaniom Czekalskiej i Golca nowe życie. Warto więc podkreślić, że twórcy nie dokładają się do zanieczyszczenie środowiska, a z tych niezwykłych przedmiotów tworzą zaskakujące kompozycje. Wzmacniają przekaz estetyczny grą światła i cienia, które tworzą nową, duchową, czy może raczej widmową, jakość.

odbicie na ścianie pracy Avatar 0 – urządzenie do przenoszenia w bezpieczne miejsce istot, które otrzymały niekorzystne, tymczasowe życie owada
Avatar 0

Metoda twórcza artystów ma pewien związek z działaniami Duchampa (pamiętacie Rembrandta jako deskę do prasowania?) a przede wszystkim z wykorzystaniem tego, co zastane i wstawieniem w nowe zaskakujące konteksty. Przeciwnie niż u dadaisty, tu jednak chodzi też o estetyczne efekty (choć okazują się one złudzeniem lub produktem ubocznym…).

Pieta /Madonna + Christ, 1720-2020

Czekalska i Golec, tak jak Duchamp, są artystami-kuratorami, kuratorując zabiedzone i okaleczone przedmioty, prace stworzone już przez kogoś innego, współtworzone przez zwierzęta. I jak dadaistyczny twórca, zastawiają na widzów pułapki, stosują rebusy, stroją sobie żarty. W przedstawionej powyżej pracy trzeba nam chwili, żeby dostrzec Madonnę, gdyż Chrystus leży na jej plecach. Rzeźba staje się tym samym rodzajem recyklingowego rebusu. Podobnie dzieje się w przypadku czarnej sukienki powieszonej na ścianie, która okazuje się z bliska koloratką z pektorałem zjadaną przez mole.

Collar 16 i 1/2 /17 Homotineola, fot. A. Witkowska, ze strony Arsenału

Widzowie muszę się też nagimnastykować, aby dostrzec ikony obrócone twarzą do dołu. Nasze pojawienie się w galerii uruchamia czujniki ruchu obecne w dwóch pracach. Można poczuć się więc odrobinę nieswojo, jakby było się śledzonym czy wręcz nieproszonym. Jakby to wszystko było przygotowane dla kogoś innego, sama czułam się na wystawie trochę jak intruz.

Półka/Matka Boża Szybko Spełniająca Prośby, 1860/2019

Bo catering przygotowany dla najdłużej przebywających w galerii gości przeznaczony jest w gruncie rzeczy nie dla nas, ale dla nieludzkich innych, tych najmniejszych i często niewidocznych: moli, muszek owocówek, kołatków czy innych owadów, które dzięki umieszczonym w galerii awatarom mogą zostać przeniesione w bezpieczne miejsce. Najprostszym awatarem jest szklanka i kartka, zaś podpis informuje, że dzięki niemu przeniesieni zostaną najdłużej przebywajacy w galerii goście.

Z kolei, jeśli w galerii znajdzie się jakiś pies lub kot – czeka na nich wegańska karma.

SECRET DIRECTION Sadżadża / Musalla (bawełniany dywanik modlitewny pokryty w całości wegetariańską sierścią kota perskiego oraz JARMUŁKA (z pełnowartościową wegańską karmą dla kota), fot. A. Witkowska, ze strony Galerii Arsenał

Zaprezentowane na wystawie rzeczy noszą ślady użytkowania, część z nich uległo zniszczeniu czy swoistemu okaleczeniu. Tym samym nie tylko odkrywają przed nami swoje historie, ale też zostają reanimowane i otrzymują nowe życie.

Ich biografie splecione są z historiami ludzkich oraz nieludzkich innych. Część tych drogocennych przedmiotów została kiedyś wykonywana z produktów odzwierzęcych, jak na przykład księgi oprawione skórą cieląt. Za paradoks może uchodzić Żywot Św. Franciszka oprawiony w skórę z pachwiny sześciomiesięcznego cielaka. Rzucona na ziemię torebka wykonana została ze skory węża, zaś wystawiony fragment Biblii to rękopis na skórze antylopy. Są też przedmioty zdobione kością słoniową, z kolei narzutka duchownych ozdobiona jest futrem gronostaja.

Mozzetta, fot. A. Witkowska, ze strony Galerii Arsenał

Oglądając sakralne przedmioty w tradycyjnym muzeum raczej nie zastanawialibyśmy się nad cierpieniem zwierząt, które doprowadziło do ich powstania. Tutaj zwraca się na to uwagę, zaś same te przedmioty – w rytm naturalnego obiegu stają się miejscem karmy dla innych. Na przykład drewno czy papier – dla kołatków a futro – dla moli. Ukazują one tym samym splot życia i śmierci.

Ujawniają też, że rzecz, stary obraz, księga czy strój – nie są tylko i wyłącznie martwymi przedmiotami. Bo tętni na nich lub w nich życie, niekiedy niedostrzegalne gołym okiem. Jak w przypadku kurzu, który powstaje między innymi ze złuszczonego naskórka ludzi i zwierząt a zasiedlany jest przez niewidoczne roztocza. Oczywiście nie lubimy tych wszystkich małych insektów, moli, kołatków i innych stworzeń uważanych przez nas za szkodniki. Nie są mile widziane u nas w domach i zwykle je zwalczamy.

Wydaje się to więc dziwnym pomysłem, aby zaprosić je na ucztę do galerii. W przypadku tej wystawy są one nawet współtwórcami części prac, jak ma to miejsce w Księgozbiorze, którego współwykonawcą jest kołatek drukarz.

Na drugim planie: Księgozbiór, fot. A. Witkowska, ze strony Galerii Arsenał

Żart artystów polega więc w tym przypadku na oddaniu tego, co drogocenne we władanie świata owadów, które zwykle mają na te rzeczy chrapkę. Porzucone i zapomniane przez nas rzeczy są przez nie przejmowane i użytkowane. Potrafią je zagospodarować na swój sposób, przerobić książki, drewno, ubrania na własny użytek. Pokazują tym samym niesamowitą siłę przetrwania, siłę natury, przeciwko której ludzie kierują tak często swoje działania.

Tę siłę natury rozumiem tu w kontekście rozważań Rosi Braidotti dotyczących etyki trwałości i Zoe. Jest to życie każdej formy, ciągłe przeobrażanie się organicznej materii, w której życie i śmierć splatają się ze sobą, a która sama w sobie jest nieśmiertelna. My też jesteśmy jej częścią.

„Rozumienie siebie jako części natury oznacza dla podmiotu postrzeganie siebie jako wiecznego, to znaczy zarazem podatnego na zranienie i ulotnego. Zakłada to jednak również uwzględnienie wymiaru czasowego: to, czym jesteśmy, zależy od rzeczy, które istniały przed nami i od tych, które będą istnieć, gdy nas nie będzie” (R. Braidotti, Etyka stawania się niewykrywalnym, tłum. J. Bednarek, [w:] A. Gajewska (red.), Teorie wywrotowe. Antologia przekładów, Poznań 2012, s. 310).

W kontekście etyki trwałości Braidotti, wydaje się zupełnie niezwykłym zbiegiem okoliczności, że Catering dla najdłużej przebywających w galerii gości został przedłużony, w dodatku niewiadomo na jak długo, a sami goście, którzy mieli tam przebywać około miesiąca, zostali na dłużej. Przejęli galerię w posiadanie, gdy zniknęli z niej widzowie. Te wszystkie mole i kołatki, maleńkie roztocza wiodą tam teraz niezakłócony niczym żywot…