Czego nam brakuje? Najnowszy film Izy Chamczyk

Minął rok od wykrycia pierwszego przypadku koronawirusa w naszym kraju oraz ogłoszenia przez WHO pandemii. Od roku żyjemy w tym dziwnym czasie, jakim jest epidemia. Idzie jednak wiosna  i choć coraz częściej mówi się, że mamy do czynienia już z trzecią falą, mimo wszystko warto spojrzeć w przyszłość z optymizmem. Coraz więcej osób będzie zaszczepionych, coraz większa liczba ludzi ma już przeciwciała. Nawet, jeśli epidemia nie skończy się szybko, wiemy coraz więcej na temat nowego wirusa, a także tego, jak się przed nim chronić. Wiemy też, że musimy żyć na tyle normalnie, na ile jest to możliwe, żeby nie zwariować.

Brakuje nam kontaktów towarzyskich, przypadkowych spotkań, rozmów przy piwie, wyjazdów, koncertów, uśmiechu innych ludzi i możliwości ich przytulenia. O tym mówią osoby zaproszone przez Izę Chamczyk do jej projektu pod tytułem Brak. Paradoksalnie widzę w tym filmie nadzieję na przepracowanie sytuacji. Zaczęłam swój pierwszy wpis na tym blogu od performance’u Izy, który oddawał ogromną nerwowość początku epidemii, bombardowanie nas przez sprzeczne komunikaty, niewiadomą, przed którą zostaliśmy postawieni. Dzisiaj chyba towarzyszy nam większy spokój i nadzieja na lepszy czas.

Mi osobiście brakuje najbardziej możliwości bezpośredniego spotkania ze studentami i studentkami, wykładów i zajęć w realu, bezpośredniej wymiany myśli.

Bardzo liczę na to, że w następnym roku akademickim będziemy mogli się już spotykać i prowadzić zajęcia na miejscu. Znajoma ma nadzieję, że pomogą w tym szczepienia.

Nie wyobrażam sobie takiego życia dalej. Dla mnie ta szczepionka to nadzieja – mówi.

I tego musimy się trzymać. I oby wreszcie pojawiło się światełko w tunelu, jeśli chodzi o polską politykę, bo ta wydaje się momentami bardziej szkodliwa niż zaraza. 

Celnym podsumowaniem tego roku są słowa Ingi Iwasiów, która napisała na swoim FB:

Po roku najbardziej doskwiera mi chyba rozjechanie wyjątkowości sytuacji i  tej całej machiny codzienności, tej odpowiedzi świata, która jest nieadekwatna do doznań, poniesionych strat, indywidualnego bólu oraz ewidentnych absurdów systemu społecznego i politycznego, które nas determinują. Jakby pandemia szła środkiem, a po bokach działo się dzianiem nawykowym.

Ale tak to chyba jest z epidemiami. Przychodzą, burzą nasze nawyki i przyzwyczajenia, sprawiają, że świat przewraca się do góry nogami, powodują straty i nieszczęścia, a jednak życie toczy się dalej…